Nieskończone białe schody do nieba i szczęśliwi nastolatkowie

Można by pomyśleć, że sen sięga po najbardziej klasyczne symbole duchowości i tęsknoty za czymś większym niż codzienność — wielgachne białe schody bez początku i końca, szczęśliwi nastolatkowie emanujący bezwarunkową radością i ta fala miłości, jakiej nigdy wcześniej nie doznałaś. To trochę jakby podświadomość zrobiła na pitch meeting z niebem i zdecydowała, że tamta scena musi mieć efekt „wow”, ale jednocześnie pozostawić tę niewygodną lukę dwóch metrów między tobą a kolejnym stopniem — jak jakiś znak, że ta droga jest jeszcze niepełna.

Budujemy scenografię: co kryją schody, nastolatkowie i miłość?

Białe schody są uosobieniem duchowych ścieżek, jak Jung machnąłby ręką na ten widok, mówiąc że to archetyp „drogi ku wyższemu ja” albo przejścia przez fazy samorozwoju. Ale zaraz, zanim się do nich wdrapiesz, masz przepaść – znak, że jesteś między „tu” a „tam”, między znanym a nieznanym, może niegotowa jeszcze do zrobienia kolejnego kroku. Senniki ludowe z kolei kojarzą biel ze świeżością, niewinnością, ale też pustką, którą trzeba jeszcze wypełnić.

Ci uśmiechnięci nastolatkowie to dla psyche symbol czegoś czystego i spontanicznego – radość życia, lekkość bytu. Według wielu psychologów, dziecięco-nastoletnie postacie w snach często pokazują się jako zwiastuny potencjału, który w Tobie drzemie albo jako przypomnienie o czasach beztroski, które zaczęły gdzieś znikać. Zarazem Machanie nogami – taki luz, wolność, a przez to zaproszenie, żebyś do tego stanu też dołączyła.

Ta nagła fala miłości to jakby Twój mózg serwował Ci filtr z najczulszym Instagramem wszechświata, coś z pogranicza mistyki i prawdziwego emocjonalnego przebudzenia. To nie jest tam Hi5 czy lajki, ale prawdziwe, głębokie poczucie przynależności i akceptacji.

Tam, gdzie rosa się rodzi – co to znaczy?

Ta scena może oznaczać, że jesteś na granicy przełomu duchowego lub emocjonalnego. Czujesz, że gdzieś „tam” jest coś, do czego jeszcze nie sięgnęłaś, coś większego niż Ty teraz, ale już tego pragniesz, bo znasz efekt – tam jest szczęście i miłość, niedostępne jeszcze w pełni, ale smakowane na języku podświadomości. Możesz stać na schodach swojego życia, a przed Tobą jeszcze kilka kroków do zdobycia, żeby poczuć się całkowicie spełnioną. Mówiąc prościej – Twój umysł podpowiada, że jesteś w trakcie jakiegoś ważnego, choć jeszcze nieukończonego etapu rozwoju osobistego i duchowego.

…chociaż równie dobrze ta niewidzialna, nieistniejąca belka dwóch metrów to po prostu efekt zbyt mocnej kawy i serialu z przesadnie happy endem wczoraj wieczorem.

A teraz pytania, które zasadzają się za rogiem

Co konkretnie zrobisz, żeby odważyć się wyciągnąć rękę po ten brakujący schodek? Jak wyglądałby Twój „pierwszy, mały krok” w kierunku tej miłości i szczęścia, którą zaznałaś we śnie? Ile jeszcze czasu zamierzasz siedzieć na tych schodach, zanim zdecydujesz się poddać tę metaforyczną przepaść próbie? Kto w realu mógłby być tym nastoletnim towarzystwem, które z uśmiechem i lekkością zaprosi Cię do machania nogami z radości życia? Jeśli ta miłość ze snu to jak niewidzialna lina, to czy jutro pozwolisz sobie choć przez chwilę jej zaufać?

Tyle ode mnie. Daj znać, czy ta rozkmina ma dla Ciebie jakiś sens.